Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry - WINNICA

WIERSZE


Adam Żuczkowski


 

Na Zamkowej

Na Zamkowej żył – był
od zawsze
niejaki Grocholski.
Chodził z terkoczącym
po bruku wózkiem.

Opowiadał
jak Homer
z niemieckim akcentem,
strzępy starych historii
o zielonym grodzie,
o winnej latorośli.

Z Zamkowej widać było,
jak na dłoni,
chudą wieżę ratusza,
garby dachów,
kawałek miasta.

W okolicy żyli,
tanecznie jasno,
źli Cyganie
(tak mówili ludzie) –
z krzywymi nożami,
co konie, dzieci
i kury kradli.

Na Zamkowej mieszkała
większość naszych
zza Buga.
Kłócili się ze sobą, wygrażali.
Dobrzy ludzie z gruntu,
z roli – ale...
(widać, nie mieli co robić –
a wtedy nie było telewizji).

- 2 -

Nocą z Zamkowej
Chadzałem nad rzekę
marzeń, widziałem
– neony kina Nysa,
Claudię Cardinale z biustem
i siebie, zanurzonego w fotelu,
z dziewczyną z ulicy Wandy.

Na ulicy Zamkowej
był od zawsze
niejaki Grocholski,
co z niemieckim akcentem
opowiadał nam
polskie historie.

Wolsztyn,  09.10.2001

 



Dom

Po drodze do herbaciarni,
nomen omen,
„W poszukiwaniu straconego czasu”,
mijałem swój dom
na ulicy Zamkowej -
murszejące, kruche ściany -
gotowy do odejścia
w niebyt,
pogodzony z losem.
Sięgał łapczywie
pustymi oczodołami okien
w tamten czas.

Widział małego chłopca –
który jak Indianin tropił
zagmatwane ścieżki,
aż w końcu
go tu przywiodły,
zaklinał wojennymi okrzykami
nie dającą się oswoić drogę.

Tu chłopiec uczył się
współżycia z kotami, gołębiami
i w końcu także z ludźmi.
Doznawał przyjaźni dobrej
z Jankiem, walki o przetrwanie,
zawiłości uczuć
do dziewczynki z ulicy Wandy.

Zachwycał się oblatywaniem,
wolnością brata i gołębi,
zdumiewał dmuchanym jak balon
podgardlem garłacza.
Na podwórku z zapałem
grał w kiczkę i pikera.


- 2 -

Teraz nie odważył się –
przekroczyć progu tajemnicy
mrocznej sieni,
wejść na strych pełen gruchania gołębi,
zapachu czasu.

Dom mnie zobaczył,
a ja już nie mogłem
wejść,
dotknąć –
swojego niepokoju.

Wolsztyn, 20. 01. 2008